środa, 23 marca 2011

Wesołych Świąt






Zdrowych, spokojnych, pogodnych Świąt Wielkanocnych,
pełnych wiary, nadziei i miłości.
Radosnego, wiosennego nastroju, serdecznych spotkań w rodzinnym gronie i wśród przyjaciół 
oraz wesołego Alleluja.







niedziela, 20 marca 2011

Cmentarz Żołnierzy Radzieckich

"Na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Gliwicach jest pochowanych ponad 2,5 tysięcy żołnierzy, którzy podczas ofensywy śląsko-sandomierskiej w 1945 roku zginęli na terenie Śląska. W latach 50. z cmentarza zniknęły wszystkie krzyże. Jedyne symbole jakie były w tym miejscu to czerwone gwiazdy. W 2009r. duchowni katoliccy i prawosławni na nowo poświęcili krzyż. Po przeszło półwieczu symbol chrześcijaństwa wrócił na swoje miejsce."


Od dawna chciałam się tam wybrać nie tylko ze względu na zdjęcia ale z czystej ciekawości. Zaskoczyła mnie ilość nagrobków i... jeden znicz.



wtorek, 15 marca 2011

Miasto moje

Zdjęcia z różnych okresów, robione różnymi aparatami, przy różnych warunkach atmosferycznych, o różnych porach dnia... ale ale... jest jeden wspólny mianownik czyli...
Dziś moje Gliwice pokazać wam chcę :)

Uwielbiam je za to, że jest tak inne od wielu śląskich miast. 
Lubię je za rynek i mnóstwo świetnych knajp wokół niego. 
Doceniam za świetne imprezy jak np. Igry, festiwal artystów ulicy (www.ulicznicy.pl), WOŚP i częste koncerty. 
Kocham za to, że jest tak parkowo-skwerkowo-kwiatowo-zielono. 
Cenie za świetną architekturę. 


Zresztą zobaczcie sami...

I nutka na dziś

sobota, 12 marca 2011

Ochy i achy Laoczesławowe

Czad... no po prostu czad na maksa... Szczerze powiedziawszy to nastawiłam się bardziej na koncert Czesława, bo Lao Che kojarzę z zaledwie kilku starszych piosenek a tu taka niespodzianka... ale po kolei niech będzie. 
Organizacyjnie - rewelacja - wszystko zgodnie z planem, bezproblemowo,  w końcu CK "Wiatrak" to już 'stary wyjadacz' jeśli chodzi o organizację koncertową. Tym razem obyło się bez supportów, co mnie osobiście bardzo cieszyło. Przeważnie supporty mnie drażnią, a już szczególnie jak grają za długo albo co gorsza, dłużej się stroją na scenie niż grają. Wiem, wiem... tak się wypromowało wiele obecnych gwiazd ale jednak... czas supportów wykorzystuję na rozeznanie się w terenie. No więc jak dla mnie idealnie się zaczęło... Stoimy sobie, rozprawiamy o architekturze Wiatraka, tłum wkoło gęstnieje i zalewa już niemal każde wolne miejsce, scena się rozjaśnia i nagle zgęstniały już tłum wydaje okrzyki zachwytu, piski, brawa itp. 
Na scenie po kolei pojawiają się kolorowe istoty... Pierwsze skojarzenie to KINGSAJZ (krasnoludki, szuflandia, kolorowo i wesoło). Co się jednak okazuje to Czesław Śpiewa band... Zaskoczyli mnie maksymalnie pozytywnie, a chyba najbardziej przyczyniła się do tego Mademoiselle Karen. Dzięki niej jestem pod wrażeniem tego co kobieta w 6 miesiącu ciąży jest w stanie robić. Dała czadu... zresztą jak cały zespół.
Znałam dobrze obydwie płyty Czesław Śpiewa i do przedwczoraj wydawały mi się one zbiorem ciekawych ballad o nietypowym brzmieniu i tekstach. Po wczorajszym koncercie stwierdzam, że oprócz powyższych jest to kawał energetycznego, pozytywnego i jak na polski rynek muzyczny, niebanalnego grania. Poza tym Czesław to inteligentny i zabawny facet, który ma fantastyczny kontakt z publicznością. Mam tylko nadzieję, że sława jaką zapewne zyska za sprawą udziału w X-FACTOR nie "uderzy mu do głowy".
Co do Lao Che to jak już wspomniałam na początku - mega pozytywne zaskoczenie. Świetna muzyka, teksty i od razu żywiołowa reakcja tłumu. Pod scenę dopchać mnie się nie udało więc schowałam aparat i razem z tłumem bawić się zaczęłam :) A dziś... dziś na youtubie na okrągło Lao Che... zaczynam ich odkrywać. Pisać wam nie będę - sprawdźcie sami - polecam.
Więc kończę już moje ochy i achy odnośnie jednego z lepszych koncertów w moim życiu. Laoczesław Tour jest w toku, jeśli tylko masz okazję i jakiekolwiek wątpliwości to porzuć wątpliwości, korzystaj z okazji i nabywaj bilet ;)


Peace 

środa, 9 marca 2011

LAOCZESŁAW TOUR

Jeszcze emocje po Bonobo nie opadły a już jestem w posiadaniu biletu na następny koncert. Tym razem to CK WIATRAK w Zabrzu i LAOCZESŁAW TOUR. Czesław Śpiewa, przedstawiciel alternatywnego popu i Lao Che znane z alternatywnego rockowego brzmienia pojawiają sie na jednej scenie. Szczerze powiedziawszy to nie wiem czego się mam spodziewać. Wiem natomiast, że zarówno Czesław jak i Lao to wizytówki nietuzinkowych brzmień i niebanalnych tekstów.
Już nie mogę się doczekać :)


 


10/03/11 godz. 20:00 Zabrze / CK Wiatrak

Bilety
Przedsprzedaż: 50 pln
W dniu koncertu: 60 pln


więcej szczegółów na:
http://www.wiatrak.art.pl/info_lao_czeslaw_tour.html




A tak w ramach zachęty, "Krucha Blondynka" z nowej płyty Czesława

oraz mój ulubiony utwór Lao Che w wersji woodstockowej





poniedziałek, 7 marca 2011

Before Tauron Nowa Muzyka - BONOBO

Bonobo… wielu osobom nie trzeba tego Pana przedstawiać, a tym którym jednak przedstawiać trzeba w skrócie zacytuję wszechwiedzącą Wikipedię: „Bonobo właśc. Simon Green – angielski producent, kompozytor, muzyk i DJ.”

W ramach Before Tauron Nowa Muzyka, miałam szczęście być wczoraj na jego koncercie w katowickiej Galerii Szyb Wilson. Ciężko jest napisać relację z koncertu bo jak ubrać w słowa 2 godziny emocjonalnego orgazmu? Jak opisać dźwięk, który wdziera się w uszy, dociera do mózgu a stamtąd do każdej komórki ciała napełniając ją mega pozytywną energią? Pewnie niektórzy potrafią…

Moje wrażenia muzyczne to po prostu 200 % normy jednak jeśli chodzi o organizację to jest się do czego przyczepić.

Lekkie zamieszanie zaczęło się już na kilka tygodni przed koncertem kiedy to zostało zmienione miejsce z Kina Kapitol na Szyb Wilsona. Jednak to nie stanowiło jakiegoś wyjątkowego problemu. Gorzej było w samym dniu koncertu.
Według biletów i informacji krążących w Internecie koncert miał się zacząć o godzinie 19.30. O 19.33 przy bramie do Galerii Wilsona powitała nas grupa ochroniarzy z informacją, że wejście o godzinie 20. O godzinie 20.00 ta sama grupa z nowiną że wejście o 20.30 a o 20.30 że wejście o 21.00. Nikt z organizatorów nie wziął pod uwagę, że Galeria znajduje się na niezłym odludziu i jeśli nie masz auta, w którym możesz sobie pokoczować to stoisz 1,5 h na dworze przy temperaturze parę kresek powyżej zera.
W końcu o godzinie 21.00 Panowie ochroniarze zaskoczyli nas sensacyjną wręcz wiadomością, że jednak możemy wejść na teren galerii. Pierwsze wrażenie po wejściu było bardzo pozytywne ale w sumie po sterczeniu 1,5 godziny pod bramą, jakikolwiek budynek gdzie jest ciepło i dają piwo wydawałby się fantastyczny. Potem poszło już z górki, w końcu na gwiazdę wieczoru czekaliśmy już tylko 3 godziny ale teraz już w luksusowych warunkach.
Cała impreza była rozmieszczona w dwóch salach. Pierwsza to tak zwana ‘strefa chilloutowa’ ze stolikami, ławeczkami i punktami gastronomicznymi. Druga to już typowo sala koncertowa czyli scena, światła i dużo miejsca dla publiczności. Supporty w ogóle nie zrobiły na mnie wrażenia, pamiętam tylko, że grały zdecydowanie za długo. Jednak kiedy około północy Bonobo pojawił się na scenie już z pierwszym dźwiękiem zapomniałam o wszystkich niedogodnościach ostatnich kilku godzin. I tak przez dwie kolejne godziny zapominałam o zmęczeniu, a delektowałam się muzyką. Szczerze mówiąc dopiero gdy około godziny 2 w nocy, kiedy Simon zakończył swojego seta, zapadła cisza i razem z tłumem udałam się do wyjścia dotarło do mnie jak jestem wykończona. Z tego co dało się zauważyć, wielu ludzi skapitulowało już wcześniej i opuściło Szyb Wilsona w trakcie trwania koncertu. Wydaje mi się jednak, że większy wpływ na ten przesiew wśród publiczności miało zmęczenie niż to co zaserwował nam Bonobo.
Do sierpniowego festiwalu Tauron Nowa Muzyka pozostało trochę czasu. Mam nadzieję, że organizatorzy dobrze go wykorzystają na dopracowanie szczegółów i sytuacja z Before'a się nie powtórzy.

I zdjęć kilka...
(sorry za jakoś fotek ale robione zwykłą cyfrówką więc szału nie ma ;)

piątek, 4 marca 2011

Zlot staruszków

Pogoda nie nastraja do zdjęć niestety.'I zimno i pada i zimno i pada na to miejsce w środku Europy'. Pogoda nie nastraja nie tylko do zdjęć ale także do ruszenia się gdziekolwiek. A wy jak sobie radzicie w takie dni? Ja pogrzebałam sobie w przestrzeni mojego komputera i odgrzebałam stare zdjęcia ze Zlotu zabytkowych samochodów na terenie Zamku w Chudowie. 
Oj poza tym, że było wtedy ciepło to dodatkowo klimatowo. Uwielbiam takich 'weteranów szos' a moje marzenie to garbus, vw ogórek albo mini cooper :)
Wrzucam wam zdjęć kilka
enjoy

Słońce i wiosnę chcę !!!




środa, 2 marca 2011

Windowsowe

7 piętro to przekleństwo jeśli chodzi o dreptanie po schodach przy niedziałającej windzie ale jeśli chodzi o widok na zachody słońca nad Gliwicami to nie zamieniłabym tego pietra na żadne inne :)
Dziś kilka zdjęć wygrzebanych z 'szuflady' robionych właśnie z tego mojego okna na 7 piętrze.